Kosciol Katolicki w swiecie wspolczesnym
: środa, 9 lipca 2008, 14:28
Jestesmy czlonkami Kosciola Katolickiego. Jak widzimy jego miejsce i role w swiecie wspolczesnym? Chodzi mi bardziej o Kosciol niz o samo chrzescijanstwo jako religie.dkoordynator pisze: Jest tez jednak prawda, ze Kosciol instytucjonalny lubi kluchowate postawy, a powodow kazdy z nas sie moze domyslac. Niepokorny i aktywny zawsze przeciez przyniesie jakies "niepotrzebne" komplikacje. Prawda?
Bedac czlonkami Kosciola musimy oczywiscie byc mu posluszni ale rownoczesnie - jestesmy za niego odpowiedzialni!
Zaczne sam, od przypomnienia watpliwosci sformulowanej przez jedna uzytkowniczek forum:
Historie Kosciola znamy. Wyszedlszy od zwyklych ludzi i ognistych, pelnych mocy, poczatkow, po kilkuset latach zaczal dominowac w swiecie (sredniowiecznym swiecie, czyli Europie, pn Afryce i bliskim wschodzie, etc.). A po latach dominacji, Kosciol zaczal sie wyobcowywac od ludzi; bedac niegdys ostoja nauk i sztuk, zaczal sie od nauk odcinac. Ze sztuka nie bylo lepiej. Kosciol skostnial sam w sobie i dla siebie. Czasem wrecz niechwalebnie zapisywal sie w ludzkiej historii...siaba pisze: nasze chrześcijaństwo jest taki bardzo delikatne, ugrzecznione, (...) brakuje tam takiej jakieś mocy...
Wierni karmieni wizjami piekla, Herodow, osiolkow, itp. nie mieli mozliwosci zrozumienia o co w tym wszystkim kiedys naprawde chodzilo... Msze po lacinie, powtarzanie niezrozumialych formulek... Oprocz tego rozwoj nauk przyrodniczych, techniki stawial u niektorych wiernych wiarygodnosc nauki Kosciola pod wielkim znakiem zapytania. Taka sytuacja trwa do dnia dzisiejszego. Prawie taka sama - bo cos sie jednak stalo!
Kosciol (jako Magisterium i duchowienstwo, czyli "glowa") - zmienil sie. Moznaby powiedziec, ze sie - zreformowal . Sobor Watykanski II !. "Glowa Kosciola" postanowila znalezc miejsce Kosciola w swiecie wspolczesnym. Msze w jezykach narodowych, nowe wydania Biblii, nowy Katechizm. Kosciol - wyszedl spowrotem do ludzi, do zwyklych ludzi bedacych jego "cialem", powiedzmy.
Porzucone niegdys przez glowe cialo, kultywowalo z przyzwyczajenia i sentymentu osiolki i inne tego typu symbole... Aby utrzymac sie przy zyciu - bez glowy. Na ile mu sie to udalo? Hmmmm....
Wiemy, ze nasze polskie chrzescijanstwo opiera sie w glownej mierze na tradycji rodzinnej i narodowej. Zyjac w kraju katolickim zostalismy ochrzczeni tuz po urodzeniu i rodzice przekazali nam podstawy wiary, ktore i oni otrzymali od swoich rodzicow. Potem byly lekcje religii, no i coniedzielna msza. Rekolekcje dla zaawansowanych.
Posoborowy Kosciol ulatwil wiele, zwrocil sie wrecz do kazdego wiernego osobiscie . Tym razem chyba jednak skostniali - wierni. Kultywujac osiolki , tradycyjnie przyjmujac, ze to Kosciol jest skostnialy. Maja oczy a nie widza...
Kosciol wraca po swoich wiernych ale oni sa juz daleko...
W jakims artykule cytowanym na tym forum pojawila sie ostatnio teoria "odcietej glowy": ze Kosciol za powazny, ze odcina sie od serca, ze nie uznaje emocji... Byc moze tak to widzi "glowa" w dalszym ciagu ewoluujac, chcac polaczyc sie na powrot z cialem... Czy jako "cialo" dostrzegamy te zmiany? Czy my, wierni, "cialo", jestesmy gotowi w tych trudnych chwilach zdecydowac sie i, jeszcze raz, na wzor sprzed prawie 2000 lat, stworzyc jedno cialo z glowa; i zamiast ciagnac kazdy w swoja strone, posluchac... Posluchac tej glowy, ktora stara sie cos zrobic w tym kierunku; a dziala - dla naszego wspolnego dobra...
*************************
To taka krotka wizja Kosciola jako "glowy" (duchowienstwa) i "ciala" (wiernych). Glowa "robi wszystko", zeby sie z reszta ciala polaczyc. Cialo, jakby obawiajac sie jej, zyje swoim wlasnym zyciem, do ktorego przywyklo przez wieki.
Moje zdanie jest takie, ze w tym momencie cialo sie pogubilo i nie wie co, albo nie chce nic robic. Nawet poboznosc robi sie jakas indywidualna; wiara jest sprawa indywidualna, sprawa tradycji a nie - zycia. A gdzie komunia z calym Kosciolem?
Zeby sie nie rozgadac - koncze