Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących).
Duszek Strona Duszyczek i Duszków - Internetowa wspólnota pomocy i wsparcia duchowego. Rozmowy, wartości, intencje
DUSZKI.PL
a tak dokładnie to Duszyczki i Duszki (*) - czyli "Duszkowo" :-)
Dzisiaj jest: 2024-12-03 19:00:34 Aktualizacja dnia: 2024-12-01 09:22:56
Duszka
MiloscMilosc Gdy oczekujesz pomocy lub sam(a) chcesz innym pomagać. Albo chciał(a)byś porozmawiać o czymś ważnym lub choćby tylko o wczorajszym podwieczorku :-) Dla wszystkich, w każdym wieku - od 0 do 201 lat ;-)
[an error occurred while processing this directive]
Strona główna Teksty i inne Intencje Dla Gości Dla Duszków Poczta Duszków Kontakt i Info
Modlitewnik Archiwum Dodaj intencję Galeria i eKartki O Duszkach Forum Księga Gości
Rocznica 18 lat oficjalnego działania Duszków w dniu 01.11.2023 i 17 lat strony Duszki.pl! (*):-) Serdecznie zapraszamy!
UWAGA! Ten serwis, strona i podstrony mogą używać cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)!

    Być dobrym jak chleb znaczy być dobrym i kochającym jak Jezus, 

ponieważ On sam jest „Naszym Chlebem”, którym karmi nas podczas każdej Eucharystii 

– dzięki czemu zbawia nas i uczy miłości…

chleb

Tekst z rozmowy ks. Jacka Pędziwiatra z ks. Markiem  ( maj 2008r. )

W styczniu 2001 r. wyjechałem do Tanzanii. Tam na początek przez 4 miesiące uczyłem się języka suahili. Ważną rzeczą oprócz znajomości języka i zwyczajów tego kraju jest też przygotowanie duchowe, które pomagało mi w przezwyciężaniu różnych trudności. Minęło już siedem lat jak pracuję na misjach. Wyjeżdżając do Tanzanii byłem pełen radości, entuzjazmu z opowieści misjonarzy, którzy już tam byli, choć w głębi serca czułem obawę, że może być ciężko.
W pierwszych dniach byłem radosny z tego, co tam zastałem. Uśmiechnięci ludzie, wspaniały klimat, życzliwość misjonarzy. Przez pierwsze cztery miesiące przeżywałem codziennie fascynacje. Tanzania jest spokojnym krajem, bez wojen. Z upływem czasu fascynacje mijały i życie stawało się bardziej normalne.
Gdy przyjechałem na tereny misji zaskoczył mnie klimat. Nie aż tak tropikalny jak myślałem. W pobliżu jest jezioro Wiktorii. Teren ten leży 1200 m n.p.m. Nie odczuwałem zmęczenia z upałów. Co do ubioru to jest tam taki zwyczaj, że krótkie spodenki są ośmieszające. Afrykańczycy chodzą w długich spodniach, koszulach, nakryciu głowy.  Kobiety używają kangi (płachta w formie płaszcza) by chronić się przed słońcem. Jeśli chodzi o misjonarzy to powinniśmy chodzić w strojach duchownych, ale nie zawsze jest to możliwe (np. jazda na motorze). Gdy przyjechałem do Tanzanii w 2001 r. nie było zwyczaju chodzenia w sutannach, koloratkach, lecz przypinano do ubrania religijny znaczek Zielonej Afryki z Krzyżem. Co do aury to od stycznia do lutego mamy ciepło i mały deszcz. Od marca do czerwca pada więcej.  W lipcu i sierpniu jest bezdeszczowo, od września mały deszcz. Żniwa są dwa razy w roku, w styczniu i w lipcu. Uprawia się kukurydzę, proso, pomidory, czosnek, cebulę, hoduje się kury, kozy, krowy, kaczki, indyki.
   Przez 6 lat pracowałem w wiosce Tatwe. Co kilka dni odwiedzałem inne wioski. Dla Afrykańczyków bardzo ważną rzeczą jest ustalony czas i punktualność misjonarzy, dlatego, że każde plemię ma już swoje zwyczaje, swój system wioskowy, którego nie wolno im burzyć. Bardzo ważną rzeczą dla mieszkańców jest targ, który odbywa się dwa razy w tygodniu. Jest to dla nich święto, spotkanie wszystkich przy zakupie żywności. W te dni niemożliwe jest zgromadzenie ich na msze świętą lub jakiekolwiek inne spotkanie. Tak samo jest jeśli w wiosce umrze ktoś niewierzący, wtedy trzeba dostosować się do ich zwyczajów i jednoczyć się z nimi w ich obrzędach.

   W miejscowości gdzie pracowałem przez 6 lat (do grudnia 2007 r.) było 18 miejsc spotkań (stacji misyjnych). W każdej stacji było kilka wspólnot. Katechista z tych wspólnot spotyka się z chrześcijanami kilka razy w tygodniu. Na tych terenach Ewangelia jest głoszona dopiero od 50  do 100 lat ale nie wiecej.  Nadal problemem jest wielożeństwo (mieszkańcy rozumieją przez to, że Bóg im błogosławi). Katechista jest największym pomocnikiem misjonarza. Ważne jest by miał jedną żonę i żył na wzór Świętej Rodziny. Katechista spotyka się ze swoją wspólnotą w różnych grupach, z katechumenami, którzy są przygotowywani do chrztu, odwiedza chorych.
   Życie sakramentalne na misjach, sposób jego formowania uzależnione jest w dużej mierze od misjonarza. Ja miałem szczęście objąć parafię misyjną po Polaku, księdzu Edwardzie. Wcześniej misję prowadzili Amerykanie. Jeszcze wcześniej na tych terenach byli ojcowie Biali, którzy pracowali w Kołach oddalonych 30 km od mojej parafii. Najczęściej było tak, że ludzie przychodzili na klika dni i zamieszkiwali, by uczyć się życia chrześcijańskiego.

Cały system ułożony jest na zasadzie misjonarzy, którzy byli tam wcześniej. Formacja życia chrześcijańskiego trwała trzy lata. Czasem ten okres się skraca, a decyduje o tym kapłan, który podejmuje decyzję czy dany człowiek jest gotów do przyjęcia sakramentu. W przypadku osób starszych i chorych wysyłam katechistę do ich domów. Takie osoby przyjmują chrzest w domach. W przypadku przygotowywania młodzieży do sakramentu trzeba więcej uwagi zwracać na formację dziewcząt, gdyż one już w wieku 15 lat wychodzą za mąż i nie ma z nimi kontaktu, bo zamieszkują w innym klanie. Bardzo trudno jest utrzymać kontakt z osobami, które przebyły naukę życia chrześcijańskiego i doprowadzić je do dalszych sakramentów: bierzmowania, sakramentu małżeństwa i sakramentu chorych. Największy problem jest w rodzinach gdzie rodzice są innego wyznania, a dzieci chcą zostać chrześcijanami (rodzice im w tym nie pomagają, np. w nauce katechizmu). Bardzo mało chrzcimy dzieci, gdyż później po skończeniu przygotowania do sakramentu chrztu tracimy z nimi kontakt. W ich życiu plemiennym  są różne zwyczaje jak np. odziedziczenie żony czy wielożeństwo mają duży wpływ na ich życie chrześcijańskie.
Prawdziwym powodem tej sytuacji jest  także mała ilość misjonarzy, którzy mogliby dotrzeć do większej ilości osób i przez dłuższy czas utrzymywać z nimi kontakt. Przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej odbywa się  z podziałem na starszych i dzieci. Z sakramentem pokuty jest duży problem, gdyż w ogóle nie chcą chodzić do spowiedzi bo nie są tego nauczeni. Ostatnio tak przeliczałem, to w mojej parafii jest 10 tysięcy chrześcijan, z tego ok. 3 tysięce chodzi do kościoła. Tak samo jest ze spowiedzią. Przed każdą Mszą Świętą, gdy przyjeżdżam na stacje misyjną, na pół godziny siadam do  tzw. konfesjonału, tam jest nim krzesło gdzieś pod drzewem. W tym czasie chór ma próbę przed mszą. Chór ma każda stacja misyjna.
   W latach osiemdziesiątych nastąpiła taka reguła, że każda stacja misyjna powinna mieć powierzchnię 9 akrów. Są takie, które mają po kilka hektarów.         Uprawiają tam miogo, proso, kukurydzę. Plony sprzedają, a z tego co zarobią kupują cegłę, cement, blachę, drzewo na budowę kościoła. Dużo zależy od misjonarza by nauczyć ludzi by pracowali wszyscy przy budowie kościoła, by czuli, że to jest ich kościół. Około półtora roku trwa budowa fundamentu. Mieszkańcy sami wypalają cegłę na ściany kaplicy, trwa to około jednego roku. Budowa całej kaplicy o wymiarach 16x8  m trwa około 6 lat.
   Moja najodleglejsza stacja misyjna oddalona jest o 30km. Drogi w Tanzanii są ciężkie. Nie wszędzie da się dojechać autem.  Miałem przygodę w drodze do stacji misyjnej. Zbyt szybko jechałem i nagle zauważyłem na drodze węża. Nie miałem innej możliwości jak tylko na niego najechać. Na  moje szczęście , wąż zdołał w ostatniej chwili uciec nie robiąc mi żadnej krzywdy. Tam gdzie mieszkałem nie  miałem dużo sąsiadów i często   w nocy koło domu przechodziły hieny.  W domu nie wolno zaniedbać założenia siatek w oknach czy drzwiach, ponieważ może przez nie wpełznąć wąż. W obejściu też nie można mieć niczego nagromadzone, bo to również może być kryjówką dla węży.
   Z  Tatwe, gdzie pracowałem do prawdziwej cywilizacji  tzn. szpitala miałem 30 km. Dzięki Bogu nie spotkało mnie żadne nieszczęście, bym musiał szybko jechać do szpitala. Kiedyś pożyczyłem samochód pewnemu chłopcu, który chciał kogoś zawieść do szpitala. Narobiło się z tego problemów, bo zamiast zaraz wrócić, postanowił zarobić rozwożąc ludzi na pace samochodu. Zginął jeden człowiek. Trzeba uważać na zaufanie innym. Rząd Tanzanii jest przychylny misjonarzom, ale w tej sytuacji byłem pociągnięty do odpowiedzialności. Kosztowało mnie to dużo nerwów, niepokoju, a było to  tuż przed wigilią 2005.

   Posiłki przygotowywała mi pani mieszkająca w pobliżu, która już od wielu lat pracowała tam jako kucharka. Najczęściej jadłem ryż, ryby z pobliskiego jeziora, kurczaki. Ze względu na brak prądu nie mam lodówki. Aby mięso móc dłużej przechowywać suszyliśmy je na węglu drzewnym. Chleb raczej jest niedostępny, najbliżej mogłem go kupić 40 km od siebie, dlatego najczęściej jadłem naleśniki. Tubylcy używają najczęściej manioku. To jest ich główna potrawa.
Mieszkańcy bardzo dbają o higienę, czystość. Mimo że mają daleko do wody myją się dwa razy dziennie. Od godziny 6 do 10 pracują w polu, następnie idą się myć,potem posiłek i znów praca. Wieczorem kobieta przygotowuje posiłek, a mężczyzna w tym czasie się kąpie. Kobieta kąpie się potem.
Trzeba być bardzo roztropnym w przypadku pomocy medycznej mieszkańcom. Raczej misjonarz nie powinien leczyć jeśli nie ma dokumentu państwowego. Ja też stosowałem się do tego. Udzielałem pomocy w ten sposób, że odwoziłem do szpitala lub dawałem jakieś środki opatrunkowe. Gdybym chciał pomóc dając jakieś leki, a człowiek by zmarł to rodzina mogłaby mnie zaskarżyć.
   Choroba, która spotyka wszystkich w tym klimacie jest malaria. Można brać bardzo silne leki profilaktyczne przeciwko tej chorobie, ale ja tego nie stosuję i przechodzę, co miesiąc łagodną malarie. Gdy czuję ból mięśni, wątroby dopiero wtedy biorę lek. (Choroba ta pojawiła mi się także  już w Polsce). Najczęściej jest ona przenoszona przez komary( krew). Wtedy leczę się lekami tanzanskimi. 
Wyjeżdżając na misje bierze się szczepionkę uodparniającą na żółtą febrę na  9 lat. Trzeba również uważać na wodę gdyż może znajdować się w niej pasożyt bilharcja. Gdy dostanie się on między palce to przez rok może wędrować po całym ciele, aż w końcu zaatakuje pęcherz moczowy lub kręgosłup. Należy dokładnie myć owoce by nie zarazić się wirusem ameby. Wodę pije się zawsze przegotowaną.
   W Tanzanii przedstawicielem Rzeczpospolitej Polskiej jest ambasador, który organizuje corocznie spotkania z okazji Święta Niepodległości Polski. Jest bardzo życzliwy dla misjonarzy. Co do strony religijnej to spotykamy się w wigilię u jednego z misjonarzy, Polaków. Dzielimy się opłatkiem, spożywamy wieczerzę, śpiewamy kolędy. W drugi dzień Świąt Wielkanocnych spotykamy się w Butiamie u  Zmartwychwstańców. Tam świętujemy według naszych polskich zwyczajów (np. dzielenie się jajkiem). Miejscowi również obchodzą te Święta, ale bez takich zwyczajów jak w Polsce. Przychodzą do kościoła, a wieczorem organizują zabawy. Święto Wszystkich Świętych też jest inne niż u nas. Zmarli w większości chowani są w pobliżu swego domu, mimo że istnieją cmentarze przy parafiach. Cmentarz jest raczej miejscem dla bardziej gorliwych chrześcijan, a także tych, którzy nie są zbytnio związani z tym terenem.
Śmierć człowieka dla Tanzańczyków jest wielkim świętem, większym niż narodzenie dziecka czy też ślub. Kiedy ktoś umiera to najpierw jest wielki płacz, lament. Schodzi się cała rodzina i opłakuje zmarłego, który leży w domu. Na drugi dzień jest pochówek, na który schodzi się cała wioska. Na początku każdy wypowiada się czy zmarły ma wobec niego jakieś długi, a później wypowiadane są podziękowania. Po całej lokalnej ceremonii mogę rozpocząć obrzęd katolickiego pochówku, który zakończony jest ich tradycyjnym śpiewem, klaskaniem. Następnie, zgodnie z ich tradycją, przez grób przeprowadzane są krowy, które mają zabrać  śmierć. Dla mnie najgorsze jest to, że deptają nie tylko grób, ale także krzyż na nim położony. Cała rodzina zmarłego goli głowy na łyso, co jest oznaką żałoby. Końcowym etapem pochówku jest wspólny posiłek, zabawa, śpiew. Ma to na celu pocieszenie rodziny zmarłego. Bogate rodziny budują kapliczki i bardzo dbają o groby. Biedni robią jedynie obramowanie z kamieni. Nie ma zwyczaju zamawiania mszy świętych za zmarłego. Rodzina wspomina go spotykając się w rocznice jego śmierci przy grobie.
   Co tydzień wyjeżdżałem na spotkania z innymi misjonarzami by porozmawiać, poradzić się w różnych problemach. Po takich spotkaniach człowiek czuje się spokojniejszy. Rady innych misjonarzy są dla mnie bardzo pomocne. Jestem tylko człowiekiem, więc przychodzą na mnie chwile samotności, tęsknoty za rodziną. Najtrudniejsza była pierwsza wigilia, kiedy dodatkowo byłem chory. Kucharka usmażyła mi rybę, której nie miałem z kim zjeść. Po prostu się rozpłakałem... Bardzo pomógł mi w kontaktach z rodziną, znajomymi rozwój sieci komórkowej (od 2003 r.). Teraz już powoli wchodzą komputery, internet.
   Ważne jest by ludzie tam zauważyli, że ksiądz to osoba duchowna, bowiem szaman modli się 24 godziny na dobę, natomiast ksiądz wciąż jeździ, buduje. Zawsze w ruchu. Chodzi o to by umieć pokazać chrześcijańskiego ducha. Najważniejsza jest modlitwa, bez niej nic nie uczynimy.
   Po kilku miesięcznym urlopie w domu wracam do Tanzanii. Tym razem do Masajów.
Bardzo proszę o modlitwę za mnie.

 

Dostrzeganie bliźnich i odkrywanie wartości. Materiały na wesoło i na bardzo poważnie, o nas, dla Was i o całym świecie. Nieoficjalna strona katolicka (także dla niekatolików i wątpiących).
Powrót na stronę główną      Info o stronie, kontakty, prawa autorskie itd.      Legalność materiałów i oprogramowania na stronie Duszki.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone (o ile nie zaznaczono inaczej) co do materiałów umieszczonych na stronie, podstronach, skrótach - zarówno jeśli chodzi o teksty, rysunki, muzykę, filmy - są one wytworem i własnością zespołu redakcyjnego Duszki.pl. Pozostałe materiały umieszczamy za zgodą ich twórców.
Warunki korzystania z materiałów na stronie Duszki.pl
Informacje o ochronie, przetwarzaniu danych osobowych, zapytania i zgloszenia
Ochrona danych osobowych na stronie Duszki.pl
Prywatne serwery Zbigniewa Kuleszy zjk.pl. Aktualny dostawca Internetu - Vectra.pl, Wszelkie prawa zastrzeżone. Zespół redakcyjny duszki.pl: redakcja@duszki.pl
W sprawie treści i działania strony oraz w sprawie funkcjonowania i udostępniania treści na serwerach duszki.pl - kontakt z administratorem: duszek@duszki.pl lub zjk7@wp.pl

Valid HTML 4.01 TransitionalValid XHTML 1.0 TransitionalPoprawny CSS!Poprawny CSS!

Copyright (c): Zbigniew Kulesza, Sieradz 2006-2024